Reklama

Siły zbrojne

Polskie Siły Powietrzne a wsparcie wojsk lądowych. Jak uzupełnić lukę w zdolnościach?

Fot. Staff Sgt. Aaron Allmon/USAF.
Fot. Staff Sgt. Aaron Allmon/USAF.

W świetle decyzji dowództwa USAF o rozmieszczeniu maszyn szturmowych A-10 w Europie, oraz potencjalnego rosnącego zagrożenia ze strony Rosjan w rejonie Europy Środkowo-Wschodniej, rodzi się pytanie – czy Polskie Siły Powietrzne posiadają wystarczające zdolności w zakresie zapewniania bliskiego wsparcia żołnierzom na ziemi, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, iż samoloty Su-22 już wkrótce przejdą na zasłużoną emeryturę.

F-16, które stanowią kręgosłup polskich Sił Powietrznych, nie są wyspecjalizowaną platformą, którą zaprojektowano wyłącznie do dostarczania bliskiego wsparcia. Można zadać pytanie – czy taki wyspecjalizowany samolot jest Polakom w ogóle potrzebny? Odpowiedź, wydaje się być tutaj oczywista – jeżeli potencjalne zagrożenie miałoby nadejść ze strony naszych wschodnich sąsiadów, brak środków umożliwiających zwalczanie rosyjskich zagonów pancernych stworzyłby dość poważną lukę w zdolnościach polskiej armii.  Dodajmy tutaj fakt, iż konflikt europejski nie byłby podobny ani trochę do ograniczonych wojen, jakie miały miejsce w Afganistanie, czy Iraku, a potencjalny przeciwnik na pewno dysponowałby skutecznymi systemami obrony przeciwlotniczej.

Amerykanie rozmieścili swoje maszyny A-10 (które zresztą całkiem niedawno miały zostać wycofane) w Spangdahlem, w Niemczech. Opisywałem jakiś czas temu potencjalną możliwość nabycia amerykańskich maszyn „za dolara”, jednak w świetle faktu, iż USAF przywraca Guźce do służby, opcja ich pozyskania wydaje się być obecnie mało realna. Co więcej, zakup maszyn A-10 jest mało prawdopodobny, ponieważ w dłuższej perspektywie byłby on niezwykle kosztowny – należy tu brać pod uwagę wszystkie koszty wsparcia, w tym szkoleń (symulatory, instrukcje, dokumentacja), czy części zamiennych (w odniesieniu do komponentów, które pierwotnie zaprojektowano w latach 80-tych).

Ponadto – istotne są tu znikome możliwości modernizacji, szczególnie takiej, która mogłaby być przeprowadzona z udziałem polskiego przemysłu. Kolejnym wymiarem, który budzi wątpliwości względem skuteczności maszyn A-10 jest fakt, że rosyjskie systemy przeciwlotnicze w ciągu ostatnich 30 lat mocno wyewoluowały, a broń taka jak Pancyr czy Tunguska, zaprojektowana specjalnie do ochrony czołgów, mogłaby zadać jednostkom korzystającym z Warthogów spore straty.

Zastosowanie Guźca na europejskim teatrze działań, bez wsparcia ze strony zespołów Wild-Weasel (czyli specjalnych formacji myśliwskich, prowadzących działania SEAD – Suppression of Enemy Air Defenses – zwalczanie obrony powietrznej wroga) byłoby także dość trudne. Dodatkowo, zestawy uzbrojenia polskich Jastrzębi nie zawierają np. pocisków HARM, niezwykle przydatnych w operacjach SEAD, więc prowadzenie działań w tym zakresie samodzielnie, przez polskie lotnictwo, bez zewnętrznego wsparcia, jest mocno wątpliwe.

Rodzi się pytanie – jak można zastąpić Su-22? Jakiś czas temu mówiło się, że maszyny tego typu zostaną wymienione, a na ich miejsce pojawią się systemy bezzałogowe, podobne głosy jednak ucichły.

Niektórzy eksperci mówili także o wymianie Su-22 na eskadrę maszyn F-16 w starszej wersji, np. Block 40, jednak – nie oszukujmy się – to rozwiązanie również byłoby jedynie tymczasowe. Mówi się także o tym, iż część zadań sowieckiego myśliwca bombardującego, ma przejąć nowo nabyty M346 Master. Póki co, liczba tych ostatnich maszyn – czyli 8 sztuk – sprawia, że optymizm  w tej kwestii jest dość nieuzasadniony.

Należy więc zadać kolejne pytanie – jakie inne rozwiązanie w zakresie działań CAS mogą zastosować Polskie Siły Powietrzne, szczególnie w świetle zagrożenia wojną hybrydową, lub, w wariancie pesymistycznym, działaniami wojennymi na pełną skalę? Docelowo w celu zastąpienia Su-22 i MiG-29 Polska może pozyskać myśliwce wielozadaniowe F-35, bądź też maszyny generacji 4.5 jak Super Hornet, Eurofighter czy Gripen NG, poddane głębokim modernizacjom. Te ostatnie charakteryzują się niższym kosztem jednostkowym i dysponują nowoczesnym wyposażeniem, uznawanym za porównywalne do maszyn V. generacji (np. radary AESA, systemy IRST), choć odstają od F-35 pod względem cech obniżonej wykrywalności. Nie wiadomo też, w jakim zakresie rozwijane myśliwce będą ostatecznie dostosowane do działań CAS.

Rozważając powyższe problemy pamiętajmy o tym, że doktryna wojny lądowo-powietrznej (Air-Land Battle Doctrine) Pentagonu, której jednym z filarów stał się samolot A-10, powstała na przełomie lat 1970-tych i 1980-tych. Koncepcja zakładała integrację i interoperacyjność działań USAF oraz US Army, które byłyby kluczowym elementem umożliwiającym zatrzymanie radzieckich czołgów przetaczających się przez Niemcy, a także przez tzw. Lukę Fuldańską (Fulda Gap). Jest to nizinny rejon w Niemczech, który był jedną z dwóch alternatywnych dróg, które mogłyby być obrane przez czołgi Układu Warszawskiego na ich  drodze do Europy Zachodniej.

Doktryna ALBD zakładała, że działania CAS będą, w przypadku operacji na pełną skalę, realizowane z użyciem śmigłowców AH-64 wspieranych przez OH-58, ze wsparciem czołgów Abrams, wozów bojowych Bradley, których działania  zabezpieczałaby artyleria i wyrzutnie MLRS, nie wspominając tu o tysiącach pocisków ppanc, takich jak TOW czy Milan. Efektem takich działań byłoby „przeciążenie” radzieckich zagonów pancernych poprzez wywieranie na nie ciągłej presji. Dodatkowo priorytetowym celem miały być czołgi dowodzenia, a także systemy plot. (wtedy) krótszego zasięgu. Dopiero po usunięciu tych zagrożeń śmigłowce, a także samoloty A-10 mogłyby przyłączyć się do działań bliskiego wsparcia.

Problemem, który pojawia się w odniesieniu do powyższego jest fakt, że rosyjska armia dość mocno zmieniła swoją taktykę od czasów Zimnej Wojny. Obecnie Kreml stosuje zaawansowane metody działań, łączące obecność w cyberprzestrzeni czy operacje specjalne. Ciężkie siły konwencjonalne używane są w ograniczonym zakresie, w celu zwalczania celów o znaczeniu strategicznym. Doskonałym przykładem zastosowania tej doktryny były działania w Gruzji w 2008 roku, czy choćby zeszłoroczna aneksja Krymu. Ta zmiana taktyki czyni trudniejszym atakowanie celów o krytycznym znaczeniu, co jest także czynnikiem, który powinien mieć wpływ na zmianę metod dostarczania bliskiego wsparcia powietrznego na pole walki. Jak już zauważyliśmy wcześniej, sposoby stosowane przez amerykańskie wojsko w na Bliskim Wschodzie, na środkowoeuropejskich nizinach mogą okazać się bezużyteczne.

Biorąc pod uwagę powyższe argumenty, rozwiązanie tej kwestii można zrealizować na kilka sposobów. Jedną z opcji jest stosowanie lekkich platform bliskiego wsparcia, takich jak samoloty M346 czy BAe Hawk. Obecny stan ich rozwoju jednak nie napawa nadzieją, ponieważ jest to obszar dość zaniedbany, stąd programom, które mogłyby posłużyć do rozszerzenia ich zdolności w zakresie działań stricte bojowych, należy dostarczyć odpowiednie fundusze. Taki rozwój jest jednak dość perspektywiczny – Włosi z sukcesem używali lekkich maszyn AMX w działaniach CAS w Afganistanie, co może sugerować, iż tego typu płatowce posiadają pewien potencjał. Jednakże i w tej kwestii jawią się spore wątpliwości – ewolucja rosyjskich systemów plot. sprawia, że bliskie wsparcie powietrzne może być dość mocno ograniczone.

Co więc należy zrobić? Najlepszym rozwiązaniem byłoby zrewidowanie założeń  Air-Land Battle Doctrine i położenie nacisku na istotnych jej elementach: pociskach przeciwpancernych montowanych na lekkich pojazdach,  wsparciu wymiany informacji (w zakresie wskazywania celów), poprzez stosowanie bezzałogowców, lepszego wywiadu elektronicznego czy rozszerzenie działalności nawigatorów naprowadzania (Forward Air Controllers). Większa świadomość tego, co dzieje się na polu walki pozwoli artylerii czy czołgom najlepsze dobranie taktyki i momentu potencjalnego ataku. Należy tutaj zaznaczyć, że integracja systemów wymiany informacji na polu walki ma kluczowe znaczenie. Chodzi o to, by wszystkie jednostki w boju posiadały pełny obraz tego, jak wygląda sytuacja. Bez zapewnienia wymiany danych prowadzenie działań CAS jest niebezpieczne dla sił własnych, lub po prostu niemożliwe.

Polski MON już poczynił kroki zabezpieczające tą kwestię, na przykład zakupując nowe mobilne centra łączności osadzone na podwoziach ciężarowych. Doskonałą platformą do zapewniania bliskiego wsparcia powietrznego są także wiropłaty bojowe. Problem uzupełnienia zdolności w tym zakresie, powinien już wkrótce rozwiązać przetarg pod kryptonimem „Kruk”, który traktowany jest obecnie jako jeden z priorytetowych programów prowadzonych przez Ministerstwo Obrony. 

Wszystkie wymienione środki należy chronić przy użyciu śmigłowców zwiadowczych i szturmowych, których działania z kolei mogą zabezpieczać pociski rakietowe średniego zasięgu, jakie mają być pozyskane w ramach programu Wisła, a także – na ostatnim miejscu – samoloty bliskiego wsparcia, myśliwskie oraz uderzeniowe. Ostatecznie, taka opcja była również rozważana przez polskich analityków, działania CAS można realizować z użyciem śmigłowców oraz bezzałogowców, z wyłączeniem samolotów szturmowych. Jednak, jak wspomniałem wcześniej, dyskusje na temat wymiany samolotów Su-22 na BSP, póki co – ucichły. Jeżeli koncepcja użycia BSL byłaby wdrażana, należy pamiętać, że proces powinien angażować maksymalnie polski przemysł. Sensowne mogłoby być zintegrowanie systemów bezzałogowych np. z ppk Spike, również produkowanym w Polsce.

Dobrym ruchem ze strony Polski na innej płaszczyźnie, wydaje się być zakup morskich rakiet typu RBS-15 ze Szwecji.  Należy tu zauważyć ciekawą kwestię, która nie zawsze jest poruszana, gdy mówi się o tychże pociskach – Szwedzi są na etapie modernizacji rakiet RBS-15 odpalanych z myśliwców, noszą się z zamiarem stworzenia możliwości zastosowania tego typu uzbrojenia także w zakresie zwalczania celów naziemnych. Polska pozyskała również lądowe wyrzutnie pocisków przeciwokrętowych NSM, charakteryzujących się cechami obniżonej wykrywalności.

Kolejna istotna kwestia, jaką należy rozważyć, to stworzenie stałych lub pół-stałych baz dla sił powietrznych i naziemnych NATO na terenie naszego kraju, w zakresie, który uzupełniałby luki w zdolnościach Sił Zbrojnych RP. Będzie to spory czynnik odstraszający potencjalnego agresora, ponieważ jeżeli jakikolwiek żołnierz państw członkowskich NATO zginie na polskiej ziemi, niezależnie od "pokojowego" nastawienia przywódców politycznych, wywoła konieczność odpowiedzi. W tym zakresie jednak konieczne jest podjęcie odpowiednich decyzji politycznych przez władze USA i krajów Europy Zachodniej.

Jacek Simiński

Reklama
Reklama

Komentarze (64)

  1. ww

    Szanowny Panie . My byli piloci lotnictwa operacyjnego nie zgadzamy sie z Pana ocena samolotu A-10 bo chyba sie trochę na tym znamy . Uważamy że na dziś i najblizsze lata najlepszym samolotem dla odstraszenia rosyjskich czołgów jest A-10 / amerykanie planują uzywanie ich do 2028 roku. Samolot ma uzbrojenie implementarne z F-16 / poza amunicją do 30 mm działka Gau 8 Avenger / i ciągle jest dostosowywany do współczesnego pola walki Uzycie bojowych dronów proponujemy przenieść pod koniec wieku na pustynię .

  2. ww

    http://theaviationist.com/2014/08/19/a10s-aar-afghanistan/ However, the U.S. Air Force has plans to retire the A-10C aircraft between 2015 and 2018, even if the deadline might be postponed until 2028.

  3. ww

    A-10 samolot niezbedny do wsparcia polskich wojsk lądowych http://theaviationist.com/2015/03/03/a-10-loadout-kuwait/

  4. BUBA

    No to nic tylko kupić Su-25:)

  5. wunderwaffen

    Moim zdaniem znacznie lepiej dokupić F16 i do nich precyzyjne rakiety do niszczenia czołgów, niż inwestować w specjalistyczne maszyny. Tak ubogi kraj jak Polska powinien inwestować w jeden uniwersalny samolot, ponieważ to radykalnie obniża koszty obsługi a zniszczone maszyny mogą stać się "dawcami organów". To samo tyczy się innych rodzajów broni, lepiej mieć więcej jednego typu uniwersalnego uzbrojenia niż dziesiątki typów specjalistycznych maszyn.

    1. tomaszek

      f16 na czołgi? no comment...

    2. JA

      Zgadzam się po części bo wiem , że w razie W to również dziesiątki maszyn sojuszniczych będą strzegły naszego nieba. Lotnictwo zawsze jest łatwiej i bezpieczniej wysłać niż czołgi. Natomiast komplementarność uzbrojenia to jak piszesz bardzo ważna kwestia.

  6. efefefegreg

    Czy ktos wie co robil we wtorek po poludniu amerykanski osprey nad Gdynia?

    1. ja

      Latał. :)

    2. Sinhue

      wojska specjalne ćwiczyły w zestawie międzynarodowym. :)

    3. Wawiak

      O qrcze... chętnie bym to zobaczył. Pal sześć sensowność i ekonomię, ale to bardzo ciekawa konstrukcja. Może spotterzy się wykazali czujnością... poszperam po necie.

  7. hahahaha

    cyt " Kolejna istotna kwestia, jaką należy rozważyć, to stworzenie stałych lub pół-stałych baz dla sił powietrznych" Po co???? jak s-300 ma 2/3 kraju w zasiegu...a jak troche posuna sie do przodu to caly kraj bedzie w zasiegu s-300...Do autora tekstu stawiam pytanie Po co baza stala/pol stala dla SP ???... autor pominal fakt homara i kraba jako zebow armii...Praktycznie tych systemow nie ma...Sam Krab liczy 2 jednostki sprawne i 6 jednostek z podwoziem uszkodzonym...????

  8. ww

    Proponuje systemy balonów zaporowych z podwieszonymi zdalnie sterowanymi spikami

  9. Darek S.

    Drogi sprzęt jest nam niepotrzebny aż tak bardzo do niszczenia czołgów. Wystarczy Honker wyposażony w tańsze SPIKE. Wiadomo lepszy byłby Fennek lub AMPV z tymi SPKE-ami. Nie stać nas na drogie zabawki. Nawet stare F-16 są dla nas drogimi zabawkami. Potrzebny jest tani sprzęt w dużej ilości. Inaczej wyglądać będziemy jak Ukraina. Na samym początku starcia w kwietniu 2014 r. Ukraina miała sporą przewagę dzięki lotnictwu. Do lata całe lotnictwo stracili, bo mieli tych samolotów tyle co kot napłakał. Zamiast A-10 bardzo drogimi w eksploatacji, lepiej już byłoby kupić Bryzy wyposażone w jakieś systemy defensywne wyrzutnie flar itp. oraz w SPIKE i AIM-120 AMRAAM. Trzeba założyć duże straty tych maszyn i tyle. Powinno ich być z 500. Według mnie same drony sprawy czołgów i rozpoznania na polu walki nie załatwią. Rakiety które miałyby niszczyć te bryzy powinny kosztować drożej, niż ten samolot, wtedy ten kierunek jest jak najbardziej słuszny.

    1. degeneral

      zawsze mozna by bylo na BRDM2 zalozyc spike, byla kiedys wyrzutnia rakiet 9P133 Malutka-P, chyba lepsze to od Honkera ochroni przynajmniej przed 7,62mm, dodatkowo plywa

    2. MarcinGK

      "Trzeba założyć duże straty tych maszyn i tyle. Powinno ich być z 500." Chcesz inwestować czas i pieniądze w szkolenie pilotów a potem dać im setkę Sake przed startem? Już ktoś to przerabiał w swojej historii. Lepiej mieć pięciuset operatorów dronów. Dla każdego po dwie maszyny i wtedy się nie przejmować stratami. Centrum logistyczne można ukryć w zamkniętej kopalni po przeróbkach. Wyjdzie taniej i szybciej niż budowa infrastruktury od zera. Ukraina nie straciła swojego lotnictwa z powodu małej ilości. Wróg dostał dużo broni przeciw lotniczej.

  10. Roshedo

    PZL I-22 Iryda - jako substytut Su-25 i A10 Warthog. Nadaje się do tego wyśmienicie. Tylko czy rządzący to zauważą?

    1. Grzegorz

      Roshedo piszesz to poważnie czy to sarkazm? Mam nadzieję, że to drugie.

    2. Jaskol

      To juz lepiej TS11 Iskra, udany samolot, potrafi kolowac w linni prostej nie to co Iryda.

  11. Nothing matches the A-10 ... period.

    Nothing can match the A-10 for ground support. And that includes the F-16, F-35, etc. It's simply the BEST. An aircraft designed to carry an incredible Gatling gun and kill tanks.

    1. ww

      Why A-10 don't operate over Syria ?

  12. qwerty

    Jeśli chodzi o Polskę, to zamiast kupować kolejny sprzęt, zacząłbym od zupełnych podstaw tzn. potrzeba nam przede wszystkim rzetelnych, nagłych i niezapowiedzianych ćwiczeń, prób i testów np: -czy i w jakim stopniu działa mobilizacja, - zdolność do osiągnięcia gotowości bojowej przez oddziały, - zdolność do przemieszczania się tych oddziałów po terytorium kraju, - łączność w warunkach ataku cybernetycznego/awarii totalnej. Takie rzeczy Rosja robiła po katastrofalnej interwencji w Gruzji i dziś to już zupełnie inna armia. Polska natomiast śpi.

    1. Sulfur

      O to to to! też mi po głowie chodzi, dlaczego nie zrobili jeszcze odwieszenia poboru "na próbę" by sprawdzić jak system działa i trochę podszkolić cywilów...

    2. Marcin

      W zupełności się z tym zgadzam. Nawiasem mówiąc: ten problem powinien doczekać się na portalu solidnej analizy. Obawiam się, że we wszystkich wskazanych obszarach ćwiczenia pokażą poważny problem. Miałbym tylko nadzieję, że paru osobom otworzyłyby się wówczas oczy. Bez takich ćwiczeń w Polsce nie powstanie efekt kopa w d.. albo zimnego prysznica (niepotrzebne skreślić).

  13. ZWTP

    Dron średniej wielkości uzbrojony w pociski Spike wydaje się optymalnym rozwiązaniem przeciwpancernym.

  14. MarcinGK

    Powinniśmy wybrać małe drony. Nie koniecznie muszą być duże i uzbrojone w rakiety. Wystarczy duża ilość małych bez załogowców uzbrojonych w ładunki kumulacyjne do atakowania czołgów i innych pojazdów od góry. Mogą też posiadać ładunki odłamkowe do rażenia piechoty albo rozmieszczać klasyczne miny w bezpośredniej bliskości pozycji wroga, zwłaszcza w nocy. Element zaskoczenia nie będą pewni co znajdą rano na przedpolu. Mogą też posłużyć do atakowania (minowania) tras zaopatrzenia za linią frontu. Powinny latać na małej wysokości, być ciche i wykonane z kompozytów. Powinny też latać w stadzie i komunikować się ze sobą. Do tego duży zasięg umożliwiający atakowanie zaplecza wroga. Ale nie powinny pokonywać na raz dużych odległości tylko przemieszczać się skokowo w celu utrudnienia wykrycia, najpierw pierwsza grupa na danym kierunku, potem druga na innym kierunku. W przypadku zniszczenia jednego drona operator powinien skierować pozostałe jednostki do zlokalizowania i zniszczenia wroga. To powinno wzbudzić w przeciwniku poczucie nieuchronnego i szybkiego odwetu. W takiej formacji powinny też znaleźć się drony zwiadowcze żeby stado mogło dostarczyć operatorowi danych o bieżącej sytuacji a nie czekać na dane z wywiadu. Te drony zwiadowcze mogły by być w powietrzu i patrolować wskazany sektor a drony bojowe na ziemi ( pośrodku sektora) oczekiwać na rozkaz startu i ataku. Oczywiście potrzebne będą bezpieczne łącza dron-operator i chociaż wstępne wczesne rozpoznanie terenu. To tani sposób i możemy potrzebny sprzęt wyprodukować samemu, no może przy środkach łączności możemy potrzebować pomocy od bardziej zaawansowanego użytkownika.

    1. JA

      Taki dron przenoszący ładunki to już nie będzie "mały dron". Pomyśl raczej o dronach bez ładunków śmiercionośnych plus inteligentne uzbrojenie artyleryjskie (kierowane na cel przez operatora drona).

  15. pragmatyk

    Samolot bezpośredniego wsparcia jest i będzie zawsze potrzebny, ale musi mieć standard podobny do nowoczesnych śmigłowwców wsparcia .Ma szereg zalet ,ktore uzupełniają śmiglowce wsparcia. Musi być równiez odporny na rakiety na podczerwień.Reszta to taktyka.

  16. ziom

    MON raczej ma jakiś pomysł, a nie wykluczone, że kilka ścierających się, i możemy się tylko domyślać, co zamierzają począć z coraz bardziej przestarzałą i niezdatną do niczego flotą Su-22. Osobiście dokupiłbym kolejne F-16 i kilkanaście sztuk EF wyłącznie na potrzeby walki myśliwskiej, bo F-16 za bardzo się nie nadają, a z F-35 powinniśmy dać sobie spokój. Ten samolot to porażka pod względem osiągów, a przewaga tak zwanej niewidzialności zaczyna zanikać. PS. Luka Fuldańska chyba powinna nazywać się Przesmykiem? Poza tym widać u Pana wiele rozpanoszonych obcych naleciałości, które wcale jakimś cudem nie sprawiają, że treść jest choć trochę mądrzejsza (nie oceniam samego wpisu, tylko odnoszę się do zjawiska). Z tych bardziej rzucających się podczas czytania: modernizacja, agresor, charakteryzować, ekspert, potencjalne, armia, komponent, element, systemy, aneksja, realizować, maksymalnie, atak, integracja, kwestia, i wiele innych. Żadne z tych słów nie jest polskiego pochodzenia, są to dość niedawne nabytki, które coraz bardziej wypierają dawne polskie zamienniki. Może czas coś z tym zrobić.

    1. oscar hotel

      trochę do artykułu, trochę do komentarza: po pierwsze nie zgodzę się że F-16 jest słabą platformą do misji CAS, jest dokładnie odwrotnie 1. jest w stanie razić bronią precyzyjną cele spoza zasięgu, a właściwie wysokości systemów takich jak OSA, Pantsir, wszelkie manpady, artyleria i pochodne o zasięgu do 20 tys stóp 2. Posiada łącza wymiany danych w tym łącze wideo z FAC/JTAC sprężone z głowicą IR/TV (pilot SU-22 zapitala 900 km/h i ma tylko parę oczu) 3. został zaprojektowany jako myśliwiec więc jego manewrowość pozwala na pozostanie w zbliżonym promieniu do celu co A-10 (konwojowanie) 4. posiada radar pracujący w trybie SAR 5. oprócz bomb i działka posiada pociski kierowane radarowo, którymi jest się w stanie obronić z większego dystansu w trakcie realizacji CAS 6. Posiada możliwość wymiany danych w LINK-16 z FAC/JTAC 7 itd.... 8. system S-300 i S-400 ma bardzo drogie pociski i kategoryzuje cele następująco : pociski balistyczne, pociski typu cruise zagrażające systemowi, bombowce strategiczne, samoloty taktyczne.... daje to obraz rzekomego "strącania całego lotnictwa"? co powinniśmy zrobić: dokupić F-16 w wersji V (kupujemy samolot a nie cały system więc cena będzie niższa) wraz z uzbrojeniem które może być kierowane laserowo i GPS z ponad zasięgu zestawów taktycznych - patrz GBU-54 - do tego dobre śmigłowce uderzeniowe i coś co będzie sprawiać że pociski S-300 pozostaną na wyrzutniach na wszelki wypadek - cała recepta na CAS

  17. Przemo

    Problem w tym artykule jest źle postawiony, nie chodzi o nosiciela broni (płatowiec), ale o broń czyli bomby i rakiety. Taka broń jak brytyjski Brimstone doskonale się sprawdziła w Afganistanie, niszcząc cele w bezpośredniej styczności z wojskami koalicji (zasięg 20+ km z samolotu). Również bardzo przydatne są bomby o stosunkowo niewielkiej wadze jak SDB, naprowadzane przez GPS i laser (dla zapewnienia elastyczności taktycznej) oraz skrzydła składane (bomba szybująca). Bomba szybująca naprowadzana laserem może zniszczyć cel taki jak czołg w ruchu z poza zasięgu obrony przeciwlotniczej, naprowadzić bombę mogą operatorzy na linii frontu wyposażeni w laserowe urządzenie naprowadzające. W zasadzie dowolna maszyna odpowiednio wyposażona i odpowiednio uzbrojona zyskuje możliwość CAS i to spoza zasięgu obrony przeciwlotniczej. Rafale potrafi wykryć za pomącą radaru w trybie SAR cel z odległości 60km i zniszczyć go z odległości 55km za pomocą bomb AASM z dopaleniem rakietowym. Można również wyposażyć artylerię rakietową w amunicję przeciw-radiolokacyjną, 122mm rakiety feniks mają 60km zasięgu w wersji odłamkowo-burzącej, zrobić wersję z głowicą przeciw-radarową, samo posiadanie kilkuset takich rakiet z głowicą przeciw-radiolokacyjną zdusiłaby obronę przeciwlotniczą, operatorzy różnych Buków i Tungusk baliby się włączać radiolokatory.

    1. oscar hotel

      a tóre radio JTAC/FAC zapewni łączność na odległości 60 NM? to jest Close Air Support a nie Air Interdiction!

  18. zxcv

    A-10 nie da się porównać z żadnym myśliwcem chociażby z racji tego, że A-10 ma możliwość latania z relatywnie niską prędkością na małym pułapie (F-16 ma prawie dwukrotnie wyższą prędkość przelotową). Co do lekkich platform to były już szumne zapowiedzi Grota-2, w które można by uwierzyć gdyby nie to że to temat prowadzony przez ITWL a oni chyba żadnego projektu nie doprowadzili do końca.

    1. Sky

      Tak w gwoli ścisłości: nawet nasz M-346 Master ma niższą prędkość minimalną niż A10. ;) Ale zgoda co do reszty. Tylko A-10 to bardzo specyficzny samolot do specyficznych zastosowań. Szczerze wątpię, żeby miał jakiekolwiek szanse przeciw współczesnej armii FR. To jest samolot do walki przeciwko armii na poziomie lat 70-80 kiedy był budowany, a nie czemukolwiek wyposażonemu we współczesny sprzęt p.lot.

  19. gen

    I wszystko zmierza do wykorzystania czołgów artylerii i piechoty, czyli do "dobrej" starej tradycyjnej taktyki prowadzenia wojny.Ewentualny konflikt z Rosją będzie zupełnie inny niż wojny z Irakiem czy Libią.A Rosjanie na Ukrainie już testują możliwość prowadzenia wojny bez udziału lotnictwa

  20. kamikadze

    Ile i w jakiej ilości samolotów przewagi powietrznej oraz wielozadaniowych (także tych do walki ze systemami obrony przeciwlotniczej i radarami wroga) powinna posiadać Polska aby moc wyrobić sobie dominację w powietrzu z takim przeciwnikiem jak Rosja? Mam tu na mysli F16/F18 oraz F15 które przynajmniej teoretycznie są bardziej zaawansowane technologicznie niż SU i MIGi. Ruscy maja razem ze samolotami szturmowymi oficjalnie cos ponad 700 sztuk sprzętu bojowego.

    1. qqqq

      To niemożliwe bo systemy radarowe i OPL z kaliningradu mają w zasięgu pół polski. Najlepsze co możemy zrobić to postawić swoje systemy radarowe + OPL aby miały w zasięgu Kaliningrad i pogranicze białorusi. Bez tego żadne samoloty poniżej F35 z zaawanasowanymi pociskami jassm i HARM nie pomogą. A polska baza F35 byłaby narażona na zmasowany atak bo byłby to najwartościowszy cel w środkowej europie zaraz po bazie Rammstein. Sam więc widzisz, mniej zabójcze finansowo są baterie OPL, radary, rozproszone, trudniejsze i bardziej kosztowne do zniszczenia niż lotnisko. Dzięki nim F16 będzie miał większe szanse a rosjanie będą się liczyć z tym, że teoretycznie będziemy mogli ustanowić "strefę zakazu lotów" nad kaliningradem i częścią białorusi. Problem w tym, że OPL do równoważenia rosjan musi być odpowiednikiem S300 w późnych wersjach a to co mamy kupić w programie Wisła jest średniego zasięgu z naciskiem na cele antybalistyczne. Druga sprawa: dobra OPL to broń czysto obronna naszego kraju. To nie pasuje do polityki zachodniej kolonii która musi partycypować w misjach. Trzeba będzie wybrać to albo to. Trzecia sprawa: wartościowego odpowiednika S-300PMU-2 nikt nam nie sprzeda za żadne pieniądze. Rosja to zablokuje jak tarcze antyrakietową. Jeśli sami nie będziemy nad tym pracować to nic nie będziemy mieli.

  21. zohan

    Przecież nasze lotnictwo bez wsparcia sojuszników praktycznie może działać jedynie nad własnym terytorium. Nie mamy możliwości niszczenia radaró, czy ich wykrywania z powietrza. Dlaczego tak jest niewiadomo. Brak samolotów rozpoznania i walki elektronicznej jest niezrozumiały bo na pewno nie jest to kwestia pieniędzy /przynajmniej w minionych latach kasę rok rocznie zwwracano/. Dlatego praktycznie biorąc pod uwagę koszt lotnictwa nie ma potrzeby się nad nim koncentrować. Obecnie bardziej palący jest brak artylerii i inteligentnej amunicji do niej. Jeśli zakupimy system HOMAR z odpowiednimi rakietami, w tym zdolnymi do zwalczania sprzętu pancernego to więcej zdziałają niż lotnictwo. Tak samo potrzeba więcej langust i specjalistrycznych rakiet do nich. Krab to narazie niestety przyszłość choć nad amunicją to już powinny być bardzo zaawansowane prace. Kolejna sprawa to systemy naziemne walki elektronicznej i zakłucania dronów. Zwłaszcza walka z dronami jest zupełnie zaniedbana. Ogólnie czego by nie ruszyć to są wbraki w nowoczesnym sprzęcie i niekonsekwencje w planach dozbrajania /np. kupujemy super rakiety obrony wybrzeża o zasięgu 200kma radary mogą wskazywać cele do 50 km a innych np. umieszczonych na samolotach systemów wskazywania celów brak i nie ma planów nawet ich pozyskania/. Wycofujemy masowo Goździki jako przestarzałe ale nie wprowadzamy za nie nic /owszem plany są ale to odległa przyszłość/. Brak nowoczesnych min. np. przeciw śmigłowcowych /mimo, że takie opracoiwano/, brak uzbrojenia przeciwpancernego na śmigłowcach /Głuszec w sumie nowoczesny a nie uzbrojony, Mi 24 posiada niewielkie ilości pocisków ze wschodu/ Rosomaki bez Spików itd. Gdy popatrzymy na wydatki armii to mimo jej uzawodowienia, mimo zmniejszenia i mimo zwiększenia środków na sprzęt idzie bardzo mało środków. Służba w Armii powinna być dla nowych żołnierzy 25 letnia /na pewno nie braknie chętnych a oszczędności wprawdzie odroczone ale będą/. Koniecznie trzeba szkolić jakieś siły obrony terytorialnej, może na początek oparte o ochotników ale na to trzeba znaleźć inne środki natomiast już dziś powinno zacząć prace nad sprzętem dla takich formacji /granatniki - najlepiej w oparciu o Carl Gustawa, miny, przenośne zestawy rakietowe, itd./. Kolejna sprawa to awanse w armii. Ilu generałow ma dodatkowo jakieś uczelnie w USA, Francji czy W. Brytanii?, ilu ma doświadczenie na misjach nie tylko w dowodzeniu ale też bojowe?. Jakie są losy ludzi którzy wykazali się w Karbali? Ilu z nich jest dziś dowódcami jednostek, ilu gernerałami? Jeśli nie będziemy promować takich żołnierzy to cała armia będzie ściemą i wygodnym miejscem dla rodzin i kolesi a ludzie z kwalfikacjami będą uciekali po 15 latach albo i wcześniej/. Może redakcja pokusi się o taki przegląd kadr oraz losów naszych żołnierzy po misjach.

    1. msud

      No właśnie, jeżeli już cos kupować w USA to raczej cele pozorne i Growlery. A-10 to dobra lecz zużyta i nieprzydatna do polskich warunków broń.

    2. Były misjonarz.

      Jestem po13miesięcznej misji w Kosowie pies z kulawą nogą nigdy mi nic nie zaproponował chociaż po skończeniu nadterminówki nie raz byłem w WKU.Prosiłem o jakiś etat-więczgadzam się w stu procentach z przedmuwcą.

  22. maniek

    A-10 za symboliczną złotówkę - jak najbardziej tak - ale jeżeli za grube miliony dolarów to lepiej dać te pieniądze na polskie drony, albo na dodatkowe baterie obrony p-lot wisła

  23. dma

    Analizowanie jakiegokolwiek starcia "do Odry" z Rosją bez wzięcia pod uwagę użycia broni jądrowej mija się z celem. Bo nie czarujmy się, tak będzie wyglądał pełnoskalowy konflikt z tym krajem i dowództwo rosyjskie nie będzie miało żadnych skrupułów jeżeli szala zwycięstwa przechyli się na ich niekorzyść (licząc na tradycyjną już bierność Zachodu). Niedowiarkom przypominam, że zgodnie z nową strategią jądrową, za uzasadnienie użycia broni nuklearnej Rosja uznała wkroczenie jakichkolwiek obcych wojsk na ich terytorium, a to i tak tylko papier. A roztrząsanie CAS to już kompletna abstrakcja - ich plotki rozwalą wszystko co zbliży się na odległość ataku.

    1. bender

      Z bomba A masz duzo racji. Ale nie rozumiem wiary w super-najlepszy-w kosmosie rosyjski system OPL na kazdym szczeblu taktycznym. Fakty na to nie wskazuja. Oni raczej dopiero teraz zauwazaja, ze srodki OPL przyporzadkowane dywizji warto byloby przeniesc nizej.

  24. Gawrobryk

    To polskie F16 nie są uzbrojone w HARM ???!!!! Wygląda na to, że polskie lotnictwo o ile przetrwa pierwsze uderzenie na bazy i tak będzie uziemione. Podobnie jak lotnictwo Ukrainy.

    1. bender

      Wbrew powszechnemu odczuciu HARM nie jest ostatecznym lekiem na wszelkie wojenne bolaczki tylko szybkim pociskiem przeciwradarowym. Przydaje sie do wylaczenia radarow przeciwnika, jak juz bedziemy leciec go atakowac. Oczywiscie niemialbym nic przeciwko ladnemu arsenalowi AGM-88 w PSP ale poniewaz samodzielny atak RP na FR wydaje sie nieprawdopodbny, wystarczy mi jesli USA beda ich uzywac ;-)

  25. Polak patriota

    Polska powinna ponownie wdrożyć program PZL 230 Skorpion!

    1. Sky

      Do póki nie będziemy mieli możliwości prowadzenia operacji SEAD ładowanie pieniędzy w Skorpiona czy innych następców Su-22 to strata pieniędzy. Zresztą: Skorpion to strata pieniędzy i z innych powodów. Nie potrafimy zbudować nawet jednego Gawrona, więc mowa o rozwijaniu Skorpiona, prawie od zera, to zupełna abstrakcja.